Obserwatorzy

środa, 25 kwietnia 2012

11 Question Tag

To mój pierwszy tag, ale mam nadzieję, że sobię poradzę :) 
A otagowała mnie aparatka - bardzo Ci dziękuję :*  No to zaczynam:





Zasady:
1. Każda oznaczona osoba musi odpowiedzieć na 11 pytań przyznanych im przez ich "Tagger" i odpowiedzieć
na nie na swoim blogu.
2. Następnie wybierasz 11 nowych osób do tagu i połącz je w swoim poście
( tak jak na blogu (EyeGraffiti)
3. Utwórz 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w TAGu i napisz je w swoim TAGowym poście
4. Wymień w swoim poście osoby które otagowałaś !!!
5. Nie oznaczaj ponownie osób, które już są oznakowane.

1. Co lubisz, a czego nie znosisz w swoim wyglądzie?
Lubię swoje kręcone włosy, a nie znoszę kropek na rękach i nogach :/ Idźcie wy precz...

2. W jakim mieście mieszkasz?
W Morągu - zapraszam :)

3. Czy masz jakieś fobie?
Tak, pajęczą :P

4. Czy jest taka rzecz, której nigdy na siebie nie założysz?
Butów z wielkimi czubami. Poza nimi jestem zdolna założyć wszystko :)

5. Masz dobry kontakt ze swoją rodziną?
Średni.

6. Wybierasz się na jakiś mecz Euro2012?
Nie, spać mogę w domu :P

7. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Wszystkie Disneya.

8. Masz jakiś marzenie, które wiesz że nigdy się nie spełni?
Wierzę, że nawet te najdziwniejsze się spełnią :D

9. Co najbardziej lubisz jeść?
To,na co akurat mam ochotę xP

10. Ulubiony kosmetyk do makijażu?
Błyszczyk. Każy. :3 <3

11. Strona internetowa, którą odwiedzasz codziennie? (oczywiście oprócz blogera:)
piekielni.pl 


TAGuję:

 Pytania:
1. Wolisz srebrną czy złotą biżuterię?
2. Co było Twoim pierwszym kosmetykiem?
3. Co jeszcze uwielbiasz robić - oprócz  prowadzenia bloga ;) ?
4.  Co sądzisz o tatuażach?
5. Ładniejsze są włosy długie czy krótkie?
6. Czy czytasz książki?
7. Co chciałabyś zwiedzić najbardziej w życiu?
8. Wolałabyś żyć w wielkim mieście, czy w domku na wsi?
9. Wolisz spodnie czy sukienki?
10. Ubrań jakiego koloru absolutnie nie założysz?
11. Jaki kosmetyk jest podstawą Twojego codziennego makijażu?

Mam nadzieję, że pytania mogą być :) Zapraszam :)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Cień w kremie AVON

Ten cień to kompletny niewypał i wg mnie oszustwo. Mimo używania go na bazę, podkład, w desperacji nawet na puder, i długiej gimnastyki przy próbach malowania nim, za nic w świecie nie uzyskałam efektu chociaż zbliżonego do tego, który pięknie prezentowało oko pani Modelki w katalogu. Albo użyli czegoś innego, albo pomalowali panią komputerowo. Tak czy siak, jeśli produkt możemy przed zakupem obejrzeć tylko w formie zdjęcia, coś takiego jest niedopuszczalne :/

Pierwszą lampkę zapalił mi juz jego kolor cienia, kiedy dostałam go w swoje ręce. Zupełnie różnił się od prezentowanego w katalogu. No ale nic. Myślałam że chociaż inny, ale może i tak będzie się ładnie prezentował. Błąd. Nie prezentuje się wcale. Cienie w kremie są specyficzne i z reguły mogą sprawiać trochę więcej problemów przy nakładaniu, ale to już całkowity koszmar. Zero krycia, a próbując nałożyć drugą warstwę na pierwszą, nawet po odczekaniu aż wyschnie, kolor ściera się w miejscu, w którym przykładam aplikator. Cała aplikacja właściwie kojarzy mi się z rozsmarowywaniem... rzadkiego gluta. 

Kiedy jednak przy mozolnym wysiłku i hirurgicznej precyzji cudem udało mi się go nałożyć w miarę przyzwoicie, wystarczyło kilka mrugnięć okiem (tak-dokładnie kilka) a połowa powieki stwała się na powrót goła, a cień radośnie zbierał się w załamaniu. Właściwie wystarczy tylko delikatnie przetrzeć go palcem, a nie zostaje nawet ślad. Nie da się nim nawet zrobić kresek.

Jedyną częścią jaka spełnia swoje zadanie jest mini kredka z drugiej strony. Jest bardzo mięciutka i dostosowana do pracy na trudnym podłożu :) Ostatecznie używam tylko jej. Sprawdza się na śliskich, połyskliwych cieniach, na których trudno coś zmalować tradycyjną kredką. Zaskoczyło mnie tylko, że mimo swojej grubości, robi bardzo precyzyjne kreski.To chyba kolejna tajemnica wszechświata, której nie mogę zgłębić :) Szkoda tylko, że całej swojej długości ma może z centymetr :P

Moja ocena: omijać szerokim łukiem a najlepiej uciekać z krzykiem.



wtorek, 17 kwietnia 2012

Krem + podkład NIVEA

Witajcie :)

Dzisiaj przedstawię Wam pana, z którym nie rozstaję się już od lat. Mam mieszaną i bardzo problemową cerę. Pomimo tego, że jest strasznie przesuszona, bardzo szybko po umyciu zaczyna mi się błyszczeć w strefie T. Do tego mam odwieczny problem z pojedynczymi krostkami, które co jakiś czas lubią pojawiać się w większej gromadzie. To tyle jeśli chodzi o przybliżenie na "czym" kremu używam.

A teraz o nim: Krem bardzo ładnie nawilża. Nawet nakładany na suche, białe strefy na skórze doskonale sobie z nimi radzi. Kiedy kupiłam go pierwszy raz obawiałam się, że skoro jest trochę podkładem to uwydatni takie miejsca, ale nic z tych rzeczy. Kolor naprawdę ładnie dopasowuje się do naturalnego odcienia naszej cery i delikatnie go poprawia. Właściwie nie widać, że mamy cokolwiek na twarzy, więc tutaj ukłon do producenta - nie kłamał z napisem na opakowaniu :) Myślę, że to dobra alternatywa dla dziewczyn, które obawiają się tradycyjnego podkładu. Dodatkowo po aplikacji rano mogę spokojnie przechodzić kilka godzin bez świecenia, co jest dla mnie wyjątkowo ważne.

Nie zatyka porów, wg mnie nawet zmniejsza ilość wyprysków. Przez jakiś czas przestałam go używać żeby wypróbować zwykłe kremy na dzień. Skończyło się wysypem krostek. Przestałam eksperymentować i wróciłam do Nivei. Moja skóra odetchnęła z ulgą i podziękowała mi przywróceniem jak na moje warunki - równowagi :)

Zachęcam do wypróbowania - to jeden z niewielu kosmetyków, których używam na stałe i nie zamierzam zrezygnować. Jedynie w lato, w najbardziej upalnym okresie, zamieniam go na lżejszy żel matujący z tej samej serii :)


Rozdanie u Stachurka20 :)

Mam dla Was kolejne rozdanie, do którego zapraszam. Trwa do 30.04.2012 :)

KLIK!



niedziela, 15 kwietnia 2012

Bańki na cellulit

Kolejny mój artykuł tym razem dotyczący stosowania baniek chińskich. Wiedziałyście, że są świetną domową metodą na cellulit? :) Jeśli nie to zapraszam:

KLIK!


środa, 11 kwietnia 2012

Cień do powiek duo nr 202 - JOKO

    Dwa piękne perłowe cienie zamknięte w eleganckim opakowaniu :) To tak w skrócie. Kupiłam je pod wpływem impulsu, podczas jednego z tych dni,  kiedy to dziewczyna musi sobie na pocieszenie kupić coś ładnego. No i leżały takie śliczne, mieniące się w pudełeczkach z lustereczkiem i jeszcze w czarnym materiałowym etui (niestety to ten materiał, który strasznie przyciąga wszystkie włókna i kurz, ale to i tak tylko gadżet, bo kto przy codziennym używaniu chowa cienie do takiej kieszonki. No nie ja :P. )

     Cienie są dość miękkie, a po przeciągnięciu po nich palcem kolor pozostawiają bardzo intensywny. Niestety po aplikacji na powiekę już mniej, nawet użyte na bazę. Lubię dobrze napigmentowane cienie, a poza tym szkoda żeby takie złociste kolory się marnowały, więc moczę pędzelek w wodzie i nakładam je na mokro. Wtedy są takie jak wg mnie powinny :) Przy aplikacji na sucho nie kruszą się i nie obsypują, ładnie łączą się z innymi. Na mokro również nie mam problemu z uzyskaniem przejść, nadal dobrze się rozcierają. Są dość trwałe, spokojnie możemy nałożyć je rano i nie martwić się o nie do wieczora. Nie wiem czy się rolują, bo używam bazy, na której jeszcze nigdy nic mi się nie zrolowało :)
   
    Polecam do własnego użytku a także na prezent, z racji ładnego opakowania :)

Tak się prezentują w opakowaniu... 

...tak na skórze, chociaż kolor jest o wiele cieplejszy, ciężko to uchwycić aparatem...
...a tak opakowanie. :)
   

niedziela, 8 kwietnia 2012

Chwalę się :)

Mam przyjemność pisać artykuły na urodaizdrowie.pl a tutaj jeden z nich dotyczący zielonej herbaty.
Zamiast go kopiować postanowiłam wkleić link:

KLIK
Napiszcie, czy chcecie więcej takich postów, czy jednak nie :)



piątek, 6 kwietnia 2012

Balsam z woskiem pszczelim AVON

Ten balsam to coś co zagości u mnie na stałe :) To dzięki niemu moje usta przetrwały zimę. Ale po kolei ;)

    Balsam mieści się w zakręcanym 15 ml plastikowym pojemniczku.Jest bardzo poręczny. Taki drobiazg, który bez problemu można nosić w kieszeni kurtki czy w torebce. Trochę trudno się go z niego wydobywa, bo pojemniczek jest dość wąski, ale poradziłam sobie z tym. Mam po prostu trochę krótszego paznokcia na jednym z palców :P Może problematyczne, ale wg mnie warto.

    Konsystencja jest dość zwarta, sztyftowa. Dzięki temu nawet jak się nam przewraca w tych naszych rzeczach, żadna paćka nie maże się po zakrętce. Zapach ma bardzo delikatny, waniliowo-miodowy i lekko słodkawy posmak. Na ustach jest prawie niewidoczny, ale działa z nimi cuda. Moje są bardzo wymagające, szybko się przesuszają i pękają, dlatego w dzień przed wyjściem z domu używam cięższych błyszczyków, ale w nocy obowiązkowo ten balsam. Myślę, że daje najlepsze efekty używany właśnie na noc. Czasami jak jest naprawdę źle smaruję się nim również w dzień. Kiedy kilka razy z pośpiechu zapomniałam o zabezpieczeniu ust przed wyjściem, błyskawicznie doprowadzał je do porządku. Po zaaplikowaniu go wieczorem, nie ściera się ani nie wysycha aż do rana.

    Czasami traktuję nim również skórki w okół paznokci kiedy wołają już pomocy :) Nie używam go na nich na bieżąco tylko z tego względu, że nie lubię mieć nic tłustego na palcach. Właściwie można nim smarować wszystkie przesuszone miejsca takie jak np. łokcie. Jest bardzo wydajny więc nie musimy go oszczędzać :)

    Zdecydowanie must have! :)



czwartek, 5 kwietnia 2012

Bloker ZIAJA

     Bloker niestety mnie zawiódł. Przymierzałam się do zakupu długi czas,w końcu skuszona pozytywnymi opiniami i niską ceną - ok 8 zł postanowiłam wypróbować go na własnej skórze. Początkowo byłam zachwycona rezultatami, ale po ok 2 tygodniach przestał działać. Nie wiem czy moja skóra jakoś dziwnie się przyzwyczaiła, czy po prostu nie działał od początku, ale było zbyt chłodno żebym to zauważyła i sama z siebie pociłam się mniej.
 
    Informacje od producenta i moja opinia:
  • ogranicza  wydzielanie potu i przykrego zapachu  / ani jedno ani drugie, efekt jest taki jakbym niczego nie użyła, no może przykry zapach jest minimalnie mniej intensywny
  • nie zawiera parabenów, alkoholu i barwników / tutaj na plus; to i bardzo krótka list składników było jednym z powodów zakupu
  • bez zapachu / zapach niestety jest - bardzo nieprzyjemny, kwaśny, na szczęście mało intensywny, ale wyczuwalny
  • używać przez 2-3 dni na noc na czystą i suchą skórę pod pachami.Następnie stosować 1-2 razy w tygodniu. Nie należy aplikować preparatu powtórnie rano. / Aplikacja jest bardzo uciążliwa, ale byłaby do przyjęcia gdyby bloker działał. W końcu męczyć się tylko 2 razy w tygodniu dla takiego efektu byłoby warto. Ale nie jest. A wygląda to tak, że po nasmarowaniu pach bloker z nich spływa. Żeby zaczął wysychać i się wchłaniać trzeba pilnować aby nie dotykać ramionami do boków nawet przez godzinę. Niestety wytrwanie tej godziny jeszcze nie oznacza, że zmagania za nami. Po opuszczeniu rąk i rozgrzaniu się pach bloker na nowo przechodzi do płynnej postaci. Tak naprawdę nie wysycha do końca nawet do rana. Trzeba złożyć koszulkę z rękawem a  ta mam wrażenie, że ściera połowę nałożonego blokera. 
    Niektóre dziewczyny pisały, że bardzo je podrażniał. U mnie nic takiego na szczęście się nie działo. Ważne tylko, żeby nie nakładać go po goleniu czy depilacji. Spotkałam się też z opiniami, że wysusza, ale tego też nie zauważyłam.


     Wynik: nie polecam. 


Opakowanie ma 60 ml


 


środa, 4 kwietnia 2012

ROZDANIE :D

Zapraszam do: Mój mały kosmetyczny świat na podwójne rozdanie :) Czas zgłoszeń do 6 kwietnia :)


Pomadka "Fashion Colour" nr 401 BELL

    Kolejna rzecz od Bell, która zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie :) Dostałam ją jako prezent, ale skuszę się na zakup kolejnej.

    Pomadka w opakowaniu wygląda na dość ciemną, ale w rzeczywistości bardzo naturalnie pokrywa usta. Złote drobinki, a raczej złoty pył pięknie rozświetla i co najważniejsze robi to bardzo subtelnie. Nie mamy wrażenia, że posypaliśmy błyszczyk brokatem. Dzięki temu nie potrzebujemy też grubej warstwy, żeby usta błyszczały.

    Bardzo ładnie się rozprowadza, nie spływa i nie skleja. Wargi są nawilżone i wypełnione. Trudno go zetrzeć nawet oblizując usta. Zapach ma delikatny i raczej neutralny. Zależnie od nastroju stosuję go w "podstawowej" wersji, albo nakładam na szminkę, żeby trochę przyciemnić. Ze szminką efekt wypełnienia jest szokujący, usta mam wtedy prawie bez jakichkolwiek bruzdek. Efekt niesamowity :)

Polecam!

Tak wygląda w całości

Tak w małym przybliżeniu 




A tak na skórze. (Niestety nie widać zbyt dobrze drobinek, trudno je wydobyć aparatem)

Baza pod Cienie BELL

     Miałam obawy co do Bell, większość ich kosmetyków jest wg mnie kiepskiej jakości. Wyglądają ładnie, rozbudzają nadzieję, a przy użyciu ogromna porażka. Nie tym razem! :) Ich podkład to strzał w 10, jeszcze nigdy żaden cień mi się na nim nie zrolował. Wszystko pięknie się trzyma aż do wieczora. Nawet kiedy z wysiłku pot ściekał mi z twarzy, makijaż pozostawał na miejscu :)
   
    Opakowanie jest bardzo wydajne, zużyłam połowę w pół roku przy codziennym stosowaniu. Po nałożeniu na powiekę pozostawia lekko jasny kolor, a skóra staje się przyjemnie gładka i "pudrowa" w dotyku, zapewne dzięki zawartemu talkowi.Trochę trudno wydobywa się go ze słoiczka, ma dość zwartą konsystencję i lekko gumowatą, coś w rodzaju jak drożdże w kostce tylko zdecydowanie miększą. Na początku przez to ciężko zaaplikować odpowiednią ilość, ale jest łatwy do opanowania więc nie ma problemu : )

Niezbędny!


MASCARA Volumme Accelerator RIMMEL

Kupiona w ciemno jako nowość. Nie wiem czy to moja jest wadliwa, czy ogólnie wszystkie z tej serii tak mają, ale przy wyjmowaniu szczoteczki z opakowania zostają na niej grudy tuszu. Nadmiar praktycznie nie jest ściągany. Za każdym razem muszę nią mazać bo bokach opakowania, żeby ręcznie pozbyć się zbyt dużej ilości mazidła.

Pomijając jednak techniczne wady, sprawuje się całkiem nieźle. Rzęsy są ładnie pogrubione i wydłużone. I o ile dobrze "zbiorę" tusz przed nakładaniem, nie zlepia mi włosków. Minimalnie obsypuje się pod koniec dnia.

Ogólnie po tej marce spodziewałam się czegoś więcej. Niestety mogę go śmiało porównać do innych tuszy No-Name i to po niższych cenach.

Zakup na własne ryzyko.


niedziela, 1 kwietnia 2012

Cień do powiek DEBORAH

Rewelacja. Mój zdecydowany faworyt wśród cieni. Bardzo łatwo i równomiernie rozprowadza mi się na powiece. Jak dotychczas jedyny, do którego nie muszę moczyć pędzelka, żeby wydobyć intensywny kolor. Wystarczy muśniecie wcześniej oka bazą do cieni i voila kolor jak w opakowaniu :) Jeśli potrzebuję delikatniejszego, po prostu nakładam bez bazy. Nie obsypuje się, nie spływa, roluje dopiero po naprawdę długim czasie i w intensywne dni, kiedy biegam większość czasu zgrzana. Z baza jest praktycznie nie do zdarcia. Cena ok 30zł, wystarcza na bardzo długo. Mam go już od 7 miesięcy a nie zużyłam nawet połowy Polecam :)

  
Tak wygląda cień w opakowaniu...




...a tak na skórze :)

Różany balsam do skórek AVON

Niestety balsam bardzo mnie zawiódł. Jego jedynym plusem jest dość szerokie opakowanie, dzięki któremu możemy łatwo go wydobyć i.. na tym koniec. Zapach miał być przyjemny i delikatny - jest mdlący a z różami ma niewiele wspólnego. Raczej z woskiem, bo tylko to głównie czuć. Róża próbuje się przebić gdzieć tam w tle, ale efekt jest dość nieprzyjemny.

Mogłabym to znieść, bo dobry kosmetyk wcale nie musi dobrze pachnieć,  tylko działać. W sumie im mniej substancji zapachowych, tym jest lepszej jakości, ale jakości też tu nie widzę. Balsam zupełnie bezużyteczny. Pomimo regularnego stosowania kilka razy dziennie i dodatkowo na noc, moje suche skórki nawet nie drgnęły. Nie polecam.
Różany balsam do skórek AVON





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...