Nigdy nie rozumiałam fenomenu Niveowskiego uniwersalnego kremu. Tłuste to, tępe i nic dobrego nie robi, tylko tłuści i się tępi :)
Ten też, tylko bardziej.
Niby wszystko fajnie, puchaty, mięciutki, sunie gładko po skórze, sunie, sunie, sunieee.. i nic się nie wchłania. Obojętnie jaki poziom suchości aktualnie hoduję. Są tylko 2 opcje do wyboru. Mam na sobie tłusty film i nic oprócz niego mnie nie wkurza.Bo akurat dopiero zaczęłam go używać i mam jeszcze skórę w dobrym stanie. Lub mam tą tłustą warstewkę a pod nią czuję wielki przesusz, który chyba już zaczyna się dusić pod tym nieprzenikającym smalcem.
W życiu nie nałożyłabym tego na twarz. Dziwne, bo w pisując nazwę w google wyskakują mi opisy jakoby krem właśnie do twarzy był. Ja na opakowaniu mam, że do ciała. Może się kapnęli, że niewypał i zmienili przeznaczenie? Nie mam pojęcia. Do ciała jak dla mnie też się nie nadaje. Jak mam chodzić otłuszczona to już wolę posmarować się oliwką, przynajmniej szybciej.
Stosowałam więc go na noc do stóp. Bez skarpet i pod skarpety. Na sucho i zaraz po moczeniu i peelingowaniu nóg. Kremowi było to obojętne i jednym słowem miał w otworze moje zabiegi i starania. Rano miałam wrażenie, że jest mi w stopy bardziej sucho niż było wieczorem przed smarowaniem. Wizualnie też nie zachwycały świecąc coraz większymi plackami suchych skórek. W miarę zbliżania się do denka było tylko gorzej. Nie wiem jakim cudem mógł przesuszyć mi stopy, ale to zrobił. Może aż tak nic nie robił, że aż zaszkodził, bo to tak jakbym na te długie tygodnie zostawiła stopy bez jakiejkolwiek pielęgnacji.
Bez sĘsu taki krem i nigdy więcej.
P.S. Po odstawieniu Tego i użyciu Pierwszego Lepszego, stopy udało się odratować.
Tani przynajmniej: Chyba 5zł za średnie opakowanie 75ml. Bo są jeszcze 30ml (myślą, że ktoś to chce nosić przy sobie?) i 150ml (ciekawe po co komu tyle...)
Na bezczela podpinam coś jeszcze.