Krem Egyptian Magic polecają:
- dermatolodzy
- gwiazdy (np.Madonna, Kate Hudson, Sasha Alexander, Karolina Kourkova, Lizzy Jagger)
- czasopisma (m.in. magazyn Shape, People, Elle, Vanity Fair, InStyle, Vogue)
- styliści, projektanci i wizażyści wielu aktorek, modelek i piosenkarek światowej sławy
Brzmi niesamowicie, ale o co tyle krzyku, co on takiego w sobie ma? Spójrzmy na skład:
INCI: oliwa z oliwek, wosk pszczeli, miód, pyłek pszczeli, mleczko pszczele, propolis
I to wszystko. Żadnych konserwantów, dodatków zapachowych. Nic więcej. Mimo to jego trwałość od otwarcia wynosi 36 miesięcy. To dowód, że natura potrafi bronić się sama, wystarczy wiedzieć co z czym połączyć. Dzięki temu jest całkowicie bezpieczny nawet dla kobiet w ciąży i maluchów. Wszystkie kosmetyki powinny takie być, w końcu używamy ich regularnie przez większość życia :/
Egyptian Magic może być stosowany np. jako:
maska do włosów - nawilża i wygładza włosy dzięki zawartości naturalnych olejków
balsam do ust - doskonale regeneruje i chroni spierzchniętą skórę ust
naturalny masaż - odżywia i natłuszcza skórę, świetnie sprawdza się podczas relaksujących masaży SPA
balsam po opalaniu - łagodzi podrażnienia po opalaniu, idealnie nawilża wysuszoną skórę po kąpielach słonecznych
balsam po goleniu - zmniejsza podrażnienia i zaczerwienienia powstałe podczas golenia twarzy i ciała
wysypka i podrażnienia - niweluje powstawanie swędzących krostek, łagodzi podrażnienia
przebarwienia potrądzikowe - usuwa przebarwienia, goi i leczy skórę
świeże blizny - przyspiesza regenerację naskórka, zmniejsza widoczność blizny (również chirurgicznej)
łuszczyca, egzema - idealnie łagodzi zmiany łuszczycowe, zapobiega świądowi skóry
krem dla niemowląt - łagodzi podrażnienia odpieluszkowe, natłuszcza i ochrania delikatną skórę
Napisałam "np." bo praktycznie można go stosować wszędzie tam, gdzie nam służy. Niby kiedy coś jest do wszystkiego to do niczego. Tu akurat tak nie jest. Wg mnie ten krem rzeczywiście jest magiczny.
Pisałam już wcześniej, że znalazłam coś świetnego do pielęgnacji twarzy. To właśnie bohater dzisiejszej notki :) Rozbiję go na podpunkty, żeby było mniej chaotycznie:
Opakowanie: Dość dziwaczne, wygląda raczej jakby zawierało w sobie jakiś podejrzany preparat, a nie cudowny krem. Zrobione z grubego, bardzo trwałego plastiku. Noszę go ciągle w torbie i nic się nie dzieje, napisy też się nie scierają. Użytkuje się wygodnie.
Konsystencja: Pisząc krem, mam na myśli raczej maść. Bo konsystencją jest zbliżony bardziej do niej. W słoiczku ma formę stałą, matową, jednak miękką i po dotknięciu palcem pięknie się pod nim rozpuszcza przyjmując oleistą strukturę. Rozsmarowywuje się również gładko. Pozostawia po sobie powłoczkę, jeśli użyjemy go więcej to tłustą warstewkę, jeśli tylko odrobinę to tej tłustości tak nie czuć.
Zapach: No cóż, już patrząc na skład widać, że szału nie będzie ;) Jest w nim właśnie coś olejowego, coś woskowatego, słonego i pszczelego. Pachnie trochę jak oliwki ze słoika, drewno i maggi do zup. Dla mnie niezbyt przyjemnie i trochę mnie to na początku wręcz brzydziło. Jednak po 3 dniach tak się przyzwyczaiłam, że właściwie przestałam go czuć. Po rozsmarowaniu i stopieniu ze skórą dość szybko się ulatnia. Dla otoczenia na szczęście wyczuwalny nie jest wcale. Mój S. nawet całując mnie w posmarowany policzek nic nie wyszuwał. :)
Działanie: Najważniejsze :) Jego główna funkcja u mnie to krem do twarzy. Szczerze mówiąc szkoda mi go używać na coś innego. (No i ta tłustość też mi przeszkadza na innych rejonach ciała, ale nie każdy tak ma). Jak już wspominałam, w zimę moja cera oszalała, zacząło mnie wysypywać krostami, skóra była podrażniona i przesuszona. Pomogło mi dość znacznie masło shea, ale systuacja jak się okazało i tak była daleka od opanowania. Podmieniłam Shea na to i.. Strzał w 10! Suche skórki już całkowicie jak ręką odjął, zero pieczenia i swędzenia. Po pierwszym posmarowaniu na noc, moja buzia była rano tak mięciutka jak po świeżo wykonanym peelingu! Czuć było, że jest faktycznie dogłębnie odżywiona, a nie tylko zmiękczona na zewnątrz. Dosłownie jakbym dostała w nią jakiś dobroczynny zastrzyk.
Z dnia na dzień zaczęły również znikać najwytrwalsze wypryski. Teraz, przy regularnym stosowaniu nie wyskakuje mi nic nawet przed okresem. Muszę się mocno postarać i macać cały dzień brudnymi łapami, żeby pojawił się jakiś jeden, który i tak szybko znika. Do tego, wszystkie czerwone blizny po poprzednikach również zniknęły. Te dość świeże w tydzień-dwa, a starsze, kótre miałam od kilku miesięcy w ok półtorej miesiąca.
Moja cera jest obecnie w najlepszym stanie w jakim kiedykolwiek była, czy to przed zimą, czy po wdrożeniu OCM do pielęgnacji. I to teraz, kiedy jeszcze niedawno za oknem szalał wiatr i mróz. Muszę się jeszcze tylko pozbyć zaskórników na nosie i będę w pełni szczęśliwa :)
Aha, używałam go jeszcze w rejonie oczu i na usta, a resztki wcierałam w dłonie. Tam tez sprawdził się ekstra :)
Wydajność: Bardzo, bardzo duża. Mam wrażenie, że praktycznie go nie ubywa. Kiedy wydobywam zwyczajny krem, to zanużam w nim palec i wyciągam jak łopatą sporą ilość. Tutaj miziam tylko po powierzchni (chociaż na upartego zanużyć palec też się da) i to co wymiziam w zupełności wystarcza do smarowania :)
O kurcze , ale fajny skład ! I cena w stosunku do wydajności nie jest wysoka. Faktycznie dziwna pojemność :)
OdpowiedzUsuńSkład jest ekstra! Z reguły nawet mega naturalne kosmetyki coś tam chemicznego mają, jakiś zapach, konserwant, a tu proszę :) A i takie pszczele wytwory ogólnie są bardzo elcznicze.
UsuńMade in USA, tam mają dużo dziwnych rzeczy, to i pojemności może też :)
Ciekawe, i tyle zastosowań, że naprawdę warto poznać :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie naturalny i uniwersalny, na upartego można mieć tylko go i nic więcej ;) Można go kupić w polskich sklepach internetowych, więc z dostępnością nawet nie jest tak źle :)
Usuńnigdy jeszcze się na niego nie natknęłam, ale jak widać jest warty wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńWg mnie całkowicie warty :)
Usuńwidziałam go u nas (Holandia), ale myślałam, że to właśnie jakaś maść;) Po Twojej recenzji chyba się jednak skuszę, bo mam co leczyć;) Tutaj kosztuje ok 35e- niezła przebitka;)
OdpowiedzUsuńCiężko się domyśleć, że to krem jeśli nic się o nim nie słyszało :) Patrząc na sam skład też dalej bym myślała, że to maść.
UsuńNie wiem jaką wartość ma u Was euro, czy 35 to dużo czy mało, ale myślę, że jest warty każdej ceny :) Trzymam kciuki, żeby u Ciebie też tak świetnie się sprawdził :)
1e to 4zl.tyle np. kosztuje, w przybliżeniu, róż Chanel.
Usuńale skoro mówisz, że warto to warto;)
Chodziło mi raczej jakie to ma przełożenie do zarobków i ogólnie cen w Holandii, bo jeśli tu ktoś zarabia 1200zł i ma zapłacić 100zł a tam 1200e a do wydania 35e to już zupełnie inna bajka :)
UsuńTo możesz u siebie kupić ten krem tak normalnie w sklepie?
widziałam go w sklepie z ekologicznymi kosmetykami i drogerii internetowej.
Usuńpodając cenę tego kremu miałam na myśli tylko tyle, że tu jest 2 razy droższy niż w Polsce. jak wszystko prawie. i byłam po prostu zaskoczona.
pewnie, że 35e to nie majątek, ale i nie mało. ja wolę kupić sobie jeden droższy, ale lepszy, niż pięć takich sobie;)ale jeśli powiedziałabym Holenderce ile wydaję na kosmetyki to by chyba padła trupem;)
Zazdroszczę Ci dostępu do takiego sklepu, ale pewnie i ceny, też tak jak i ta, są niezłe.
UsuńZauważyłam, że sklepy nie przeliczają cen tak dokładnie. Np. w internetowych po zmienieniu waluty cena w euro nie spada o 1/4 ze złotówek. Ciekawa jestem na czym je więc opierają..
Też wyznaję tą zasadę. Z resztą takiego kremu też jakoś oszczędniej się używa ;) Nie to lepiej nie mów, przecież nie chcesz zmniejszać tam populacji :P
Nie słyszałam o nim;o szkoda że taki drogi jest ;(
OdpowiedzUsuńTak na jeden raz to faktycznie, ale zawsze można trochę na niego poodkładać, uważam, że się opłaca :) Już z samej wydajności, a dodając działanie i to, że może leżeć otwarty 3 lata to już całkiem :) Za jego cenę można kupić 3 średniej jakości kremy, które pewnie skończyłyby się razem szybciej niż on jeden :)
UsuńTen kosmetyk strasznie jest zachwalany wiec albo to kit albo faktycznie super hicior! :) Mam na niego ochote! oj mam:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapewniam, że to nie kit! :D Nie jestem w żaden sposób powiązana z tą firmą, to moja obiektywna ocena i odczucia :) Do tej pory jeśli chodzi o działanie jest najlepszym specyfikiem jaki miałam :) Zapach i konsystencja to co innego ;)
UsuńI ja też Cię pozdrawiam! :D
Wyglądał mi na spory słoik na tych zdjęciach, a tu proszę tylko 59ml :D No ale faktycznie wydajność imponująca :)
OdpowiedzUsuńTo chyba przez to specyficzne opakowanie :) Swoją drogą ciekawe o co chodzi i gdzie im zaginął ten 1 gram. :>
Usuńojj chcę go mieć :DD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ! Beata ♥
przydałby mi się ten specyfik, ale ta cena nie zadowala mnie w aktualnym czasie;)
OdpowiedzUsuńWarto przynajmniej znać jego nazwę tak na później :)
UsuńWow, skoro to taki cudotworca, to musze sie za nim rozejrzec.
OdpowiedzUsuńCudotwórca to faktycznie dobrze powiedziane :)
UsuńKurcze, jak to dobrze, że widać efekty podczas jego stosowania, wtedy nawet cena nie kłuje w oczy ;]
OdpowiedzUsuńNie raz wydaje się o wiele więcej na jakieś apteczne preparaty. A dla tego kremu warto nawet trochę poodkładać przez jakiś czas :)
UsuńFajny kremik wydajny sa efekty zadowalające , cena nie gra roli liczy sie efekt końcowy jestem zadowolona z zakupu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spotykam kolejną osobę, u której się sprawdza :)
UsuńWlasnie mam go na twarzy,bardzo go polubilam :-)
OdpowiedzUsuńOo to jednak nie jest tak mało znany jak myślałam :]
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa jak się sprawdza na włosach..
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że na włosy nie używałam, zwyczajnie mi go szkoda :)
UsuńNie miałam go :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry krem! Tu jest dokładnie to samo, składniki organiczne, cena lepsza:
OdpowiedzUsuńhttp://bit.ly/madremagic
No trochę się różnią, ten tańszy ma wydłużoną końcówkę o kilka dodatków. Ale tak czy siak dobrze wiedzieć, że Egyptian ma godnego zastępcę :)
Usuń