Kwiatek kąpielowy trafił do mnie w paczce od Pinkoholiczki, u której udało mi się zająć jedne z 3 wygranych miejsc w jej konkursie :) Napisałam krótkie opowiadanko i narysowałam kosmetykami moje wyobrażenie o Pinko, no i Twórczość ma została zauważona ;)
Całość wyglądała tak:
Paczkę dostałam już dość dawno temu, także miałąm trochę czasu na przetestowanie wszystkiego co w niej znalazłam :) Najbardziej byłam ciekawa produktów LUSHa, bo wiele o nich słyszałam i niestety trochę się zawiodłam.
Kwiatek tudzież kula do kąpieli ma przepiękny zapach, intensywny, ale nie nachalny. Trochę jak kwiatowe perfumy. Podczas kąpieli utrzymuje się bardzo długo w powietrzu umilając nam ten czas. To jednak jedyne fenomenalne działanie.
Nie miałam możliwości przetestowania jej w wannie, więc podzieliłam ją na 4 części i wrzuciłam do mojej miski masującej stopy (jeśli chcecie, napiszę o niej w którymś poście, bo to bardzo ciekawe urządzenie)
Kwiatuszek dał się pociąć bardzo łatwo, trochę tylko mi się pokruszył. No i moczyłam swoje stopy, robiąc im jacuzzi. W okół unosił się gęsty zapach i gęsta piana :) Naprawdę, piana jest dosłownie gęsta, mleczna w dotyku. Po roztarciu na łydce pozostawiała tlustą, białą warstwę.
Miałam więc ogromną nadzieję na nawilżenie, ale nic z tego :( pomimo obecności wielu fajnych, naturalnych składników, na samym początku mamy SLS i Cocamide DEA, dwie silnie czyszczące substancje, których w kosmetykach powinniśmy raczej unikać, a niestety obecne są prawie wszędzie. Hm.. Po tak drogich, ręcznie robionych i "naturalnych" kosmetykach spodziewałam się czegoś przyjaźniejszego. Wiem, że istnieją w sprzedaży naprawdę naturalne kule innych firm bez takich dodatków.
No ale nic. Po sesji opłukałam stopy. Zapach na nich pozostał, ale innego działania brak. Kula nie zrobiła z nimi absolutnie nic. Przesuszenie i uczucie ściągnięcia nie zmniejszyło się nawet minimalnie. Byłam bardzo zawiedziona. Jedyne do czego taka kulka może się przydać, to umilenie kąpieli. Ale osobiście nie chciałabym moczyć się pół godziny w drażniących środkach chemicznych. Wolę sobie zrobić własną, bezpieczną kulę.
Osobiście, nie kupiłabym jej.
Jutro, w sumie już dzisiaj, wybieram się na łono natury do babci mojej przyjaciółki :) Mamy jej pomagać za dnia, a nocami obserwować gwiazdy w ogródku i odbywać długie rozmowy przy kubkach herbaty :) Opcjonalnie grać w scrabble :D Komary mówiły, że się cieszą ;) Do zobaczenia w sobotę :*