Rozpacz ma jest ogromna, gdyż włosowe produkty Garniera kochałam miłością ogromną i jak na nieszczęśliwą miłość przystało, ślepą. Ślepą, bo każy ich szampon czy odżywkę mogłam brać z półki z zamkniętymi oczami i wiedziałam, że sprawdzi się u mnie ekstra.
No i klops, zdrada, zdrada na pokładzie, tylko nie wiem czy to producent jest be, Pan Zdziwsław kierownik tej konkretnej linii produkcyjnej, czy wredne Panie z drogerii, które myły głowy na zapleczu i uzupełniały braki wodą :>
Opakowanie: Ultra Doux, nowość na rynku, opakowania eleganckie, że niby się kojarzą z naturą i zielnikiem babci i w ogóle stempel NATURALNE EKSTRAKTY i że bez parabenów. Pewnie, wszystko się zgadza, ekstrakty w składzie stoją rzędem, tylko że dopiero po barwnikach. Może ja nie ogarniam, może te ekstrakty są tak super skoncentrowane, że wystarczy ich taka odrobinka, ale tak na chłopski rozum to coś mi nie gra, że barwników w produkcie jest więcej niż składników wymienionych w czołówce.
Ale spokojnie, na pocieszenie dali nam płaską zatyczkę żeby się jeszcze bardziej nie denerwować z wydobyciem resztek i pierdyknęli wytłoczonego listka :D Symbol barwnika chyba tłoczy się trudniej, to pewnie dlatego..
Konsystencja: Konsystencja to klucz do całej sprawy, bo ma formę wodnistą. Nie rzadszą od przeciętnej, wodnistą. Wyciekała mi bez skrępowania przez palce, więc nakładanie tego specyfiku to prawdziwa mordęga.
Wydajność: z uwagi na swoją konsystencję i to, że nic nie robiła, zużyłam Pana Siłę 5 Roślin w uwaga 2,5 tygodnia, a myję włosy co 3 dni. czyli wystarczyła mi na jakieś 6-7 użyć, bo w między czasie stosowałam jeszcze maskę zamiast niej. Szczyt oszczędności.
Działanie: Jak to nic nie robiła? Nie no robiła, perfumowała głowę. I tyle :) Jak już udało mi się nią dosłownie ochlapać włosy, dołożyć 5 razy, bo ciągle nic nie czułam to.. nadal nic nie czułam. Od odżywki wymagam tylko ułatwienie rozczesania włosów i to palcami, bo mam kręcone i nie czeszę ich na sucho. Przy tej odżywce chyba wyrwałam sobie wszystko to co zaoszczędziłąm przy wcierkach. Aż się sobie dziwię, że nie wyrzuciłam jej po pierwszym użyciu, ale takie rzeczy ciężko mi przychodzą i zawsze się męczę żeby zużyć do końca.
Lałam ją więc strumieniem na czuprynę i nie widziałam żadnej różnicy, równie dobrze mogłabym sobie lać wodę. Włosy po myciu szorstkie i splątane, dokładnie takie jak bez użycia odżywki. Po wysuszeniu napuszone i matowe, dokładnie tak jak bez odżywki. Odżywka widmo normalnie.. O tym, że jednak czegoś użyłam przypominał mi jedynie mocny zapach unoszący się nad moim czołem, aż domownicy pytali, czy mam nowe perfumy.
Nie wiem do tej pory, czy ta odżywka taka po prostu jest, czy tylko ja trafiłam na jakąś wybrakowaną..
Cena: ok 8zł / 200ml
Dla mnie Garnier już dawno się popsuł i nawet w jego stronę nie patrzę...
OdpowiedzUsuńJa nadal patrzę, owszem, ale z wyrzutem :(
UsuńMnie nie dziwi Twoja recenzja.. Szampony z Garniera jeszcze czasem mam, ostatnio czerwony z drożdżami piwnymi ? Używało się fajnie ale wcale nie wydajny..
OdpowiedzUsuńOdżywek nie kupuję już od dłuższego czasu, bo lepsze mam włosy bez nich ;)
Tak, piwnymi, też go miałam :)
UsuńNo to nieźle mieć lepsze włosy bez odżywki niż po niej, to dopiero świadczy o jakości :D
szkoda, że się nie popisała.
OdpowiedzUsuńJedyna odżywka Garniera która mi służy to ta z avocado, i żadnej innej nie mam zamiaru kupować :P
OdpowiedzUsuńSzkoda że wydałaś na nią pieniądze...
Te wcześniejsze były ok, a wypróbowałam chyba je wszystkie.. Ta akurat jakaś felerna, nie wiem jak reszta serii..
UsuńJak tak na nią spojrzeć, to była jedna z moich droższych odżywek :P
ja ogolnie nie lubie Granierowskich kosmetyków wiec mnie nie dziwi to, ze ta nie dała rady ;/
OdpowiedzUsuńKurdę, zaraz się okaże, że chyba tylko ja je lubiłam :P
UsuńJa również stosowałam odżywkę z garniera z avocado ale już nie pamiętam jej działania.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci mordęgi z panem siłą 5 roślin .
Avocado ogólnie jest bardzo chwalona, to może akurat działa dobrze :)
UsuńChyba Panem kpiną 5 roślin :P
avokado i karite jest cudowna :) mój top :)
UsuńTa odżywka stoi już dawno na półce w łazience jeszcze jej nie próbowałam. Ale szampony z garnier już dawno nie używam bo ich nie lubię:)
OdpowiedzUsuńOoo to daj znać, czy Twoja też jest taka rzadka..
Usuńwłasnie miałam zamiar kupić tę odżywkę... ale teraz chyba wezmę inną :P
OdpowiedzUsuńO Ultra Doux ogólnie czytam coraz więcej negatywów :(
UsuńNa pewno jej nie kupię!
OdpowiedzUsuńmam z tej serii , ale z drożdżami piwnymi i owocem granatu ( czy jakoś tak :D ) i jestem z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńmoże tobie trafił się jakiś felerny egzemplarz albo to ten rodzaj taki jest ..
Z drożdżami miałam szampon i był całkiem fajny :)
UsuńWłaśnie nie wiem, próbowałam znależć w necie opinie to są pół na pół, dla jednych rzadka a dla innych w sam raz. Zgłupiałam :)
Szkoda, że jest taka kiepska, ja używam jej siostre z avocado i masłem karite ;) jak dla mnie rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńAvocado z karite to już legenda, głównie z uwagi na ekstra skład :D
Usuńjuż dawno nie używam produktów do włosów z garniera, jedynie mam ochotę na tą odżywkę z awokado :)
OdpowiedzUsuńTa z avocado, to chyba jedna z najlepszych co im się udała :)
UsuńMiałam kiedyś odżywkę z Garniera, ale też ją niemiło wspominam niestety :(
OdpowiedzUsuńA pamiętasz którą?
Usuńfajny blog :) zapraszam do Nas na nowy wpiss :D Liczę na rewanżyk w kwestii obserwacji i pozostawieniu po sobie miłego śladu ;>~Klaudia
OdpowiedzUsuńNie używałam nigdy tej odżywki i jestem naprawdę zaskoczona, że jest tak kiepska bo ogólnie uwielbiam garniera szczególnie balsamy :).
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie na moje pierwsze rozdanie na blogu :).
Ja też uwielbiam Garniera, zawsze jakoś dobrze się u mnie sprawował, dlatego jestem taka zawiedziona :(
UsuńO dziękuję, już zaglądam :)
Ja jeszcze nigdy nie miałam żadnej odżywki z garniera, co za wstyd !!
OdpowiedzUsuńja bardzo lubię kosmetyki z garniera ;)
OdpowiedzUsuńOh jak szkoda :/
OdpowiedzUsuńno to pojechałaś, koleżanko :) ale dzięki za ostrzeżenie, miałam kupić na próbę niedługo, ale czuję się ostrzeżona :) ja póki co testuję białą glinkę z cytryną z tej samej linii. Jest przeznaczona do włosów przetłuszczających się i... no tego, przetłuszczają się nadal :) a w ogóle to dzień dobry, bo ja tu zdaję się nowa!
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie to nie ja pojechałam, to któraś z osób wymienionych w czołówce :P
UsuńLepiej nie ryzykować, chyba, że lubisz życie na krawędzi :D To jakby coś daj znać, czy Twoja też będzie taka wodnista :> Ja tam na razie po nic z tej linii nie sięgnę.. A to brzydka. A na przetłuszczanie polecam płukankę z octu jabłkowego:
http://babska-torebka.blogspot.com/2012/12/piekno-z-natury-ocet-jabkowy-na-twarz-i.html
Nie pisałam nic o przetłuszczaniu, ale na to też działa :)
No to witam również i dziękuję za dołączenie do moich skromnych progów :]
o, dziękuję, dobra kobieto. co do odżywki z glinką, to nie jest w ogóle wodnista, wręcz zwarta i czuć ten pył glinkowy przy nakładaniu, tak jakoś tępo się rozprowadza. na pewno nie jest tak fatalna jak to Twoje cudeńko
UsuńOoo.. A to ciekawa taka :> Szkoda, że nie działa. Ale i tak jak skończe swoją obecną to wrócę do balsamów Mrs. Potters, lekkie a nawilżają i nie ma możliwości żeby z nią przesadzić.
UsuńNigdy nie lubiłam firmy Garnier, więc ta odżywka uświadamia mnie, że dobrze robiłam :)
OdpowiedzUsuńTo ja sie chyba wyłamię :D, bo u mnie ta odzywka sprawdza sie najlepiej ze wszystkich jakie dotychczas miałam , a włosy mam wredne i nie lubią jak sie im byle co serwuje. To jest dosc zastanawiające :P...
OdpowiedzUsuńA to dopiero :D Najlepszy dowód, że dla każdego coś innego i to co dla jednych było bublem może okazać się perełką dla kogoś innego :]
UsuńDokladnie :) sądze ze tutaj zarówno jest tak z produktami półkowymi jak i tymi naturalnymi bo i w koncu nie kazdy toleruje to samo co wszyscy a znow wszyscy nie jestesmy tacy sami ;)
OdpowiedzUsuńRacja :] No i w sumie sama nie raz się o tym przekonywałam, właściwie, to dość często :) Łażę po blogach, czytam recenzje, a później porównuję swoje odczucia i efekty i jest zupełnie na odwrót. Dlatego bardziej traktuję je jako ogólny opis konsystencji, zachowania na skórze itd., żeby mniej więcej wiedzieć z czym mam do czynienia, ale nie sugeruję się zbyt mocno, tym jak u kogoś dana rzecz zadziałała, bo nie przewidzę przecież jak będzie u mnie, więc jeśli coś mnie zaciekawi, to i tak kupuję mimo negatywnych recenzji. No i fajnie jeśli faktycznie się sprawdza :) Gorzej kiedy lecę coś kupić, bo się naczytam dobrych rzeczy, a później okazuje się, że dla mnie bubel :P
UsuńA jeszcze co do tego co napisałaś o naturalnych produktach, to taka rozbieżność też rodzi problem, bo okazuje się, że nie zawsze wystarczy po prostu odstawić chemię i przerzucić się na naturalną pielęgnację, bo może służyć gorzej niż drogeryjna. I u niektórych dziewczyn z tego co pisały faktycznie tak jest. Czyli ogólnie, bez szaleństw i przesady, zdrowy rozsądek i obserwowanie włąsnego ciała najważniejsze :)
Oczywiscie ze tak nie wolno dać sie zwariować , a to ze nawet 100 osobom słozy to zawsze znajdzie sie kolejnych 100 którym szkodzi.
OdpowiedzUsuńJa przerobiłam na swojej skórze wiele rzaczy poczawszy od tych chemicznych a koncząc na naturalnych nie sugerując sie kompletnie nikim a dla własnego doswiadczenia i jesli chodzi o zewnetrzna pielegnacje to skóra napewno niektóre kosmetyki półkowe bardzo dobrze toleruje a naturalne wrecz pogorszyły stan skóry :/.
Ale za to jesli chodzi o witaminy i innego rodzaju suplementy to definitywnie organizm u mnie je odrzuca i woli nature. To samo jest z lekami itd. definitywnie pogorszaja stan.
Najgorzej jest kiedy włąsnie oczytamy sie pozytywnych opini , albo ktos zachwala lub tez namawia do spróbowania czegos bo mi pomogło, wtedy poddajemy sie tzw. presji sytuacji zamiast samemu podejsc do tego ze zdrowym rozsadkiem i pozniej nie pluć sobie w brode ze mielismy az nad to oczekiwania a okazało sie kolejnym rozczarowaniem.
Sądze ze psychika w róznych przypadkach tez tu odgrywa pewnego rodzaju efekt placebo ;) i oczywiscie tu znów nie ma regóły hehe
Pierwsze zdanie: dokładnie! :) A nawet jak zdarzy się 1, to skąd mamy wiedzieć, że to akurat nie będziemy my.
UsuńA widzisz.. U mnie akurat w większości lepiej sprawdzają się naturalki, ale czasami też okazuje się, że produkty kompletnie chemiczne, których kiedyś sama bym nawet nie wzięła z półki, a trafiły do mnie okrężną drogą to używałam, okazywały się całkowitymi hiciorami. I niby po składzie kiepścizna, a działanie, że kto by się spodziewał.
Co z naturalnych ją pogorszyło? Pytam z ciekawości, czy sama czegoś nie używałam.
A to ciekawe z tymi witaminami, tak jakby coś za coś :>
Ciężko się oprzeć takim nawałom pozytywnych recenzji. Ja tak poleciałam na szampon Babydreama, aż prosiłam koleżankę żeby mi przywiozła, bo u mnie nie ma. I okazał się kompletnym niewypałem, siano na głowie jak nie wiem, ale używałam twardo przez długi czas, bo przecież MUSI być dobry, skoro taki zachwalany, człowiek głupieje czasami :)
No nie ma, u mnie placebo nie wystąpiło, ale psychika i tak mnie wkopała :P Powinnam wywalić go po maks. 3 użyciach a nie :) A to tylko jeden przykład.. Najważniejsze, że cżłowiek jednak w końcu się uczy :)
Jesli chodzi o nature to napewno nie moge miec naturalnych mydeł(aleppo, szare mydło) i szamponow (nazwy akurat nie pamietam)lol wiem brzmi dziwnie ale tak jest bynajmniej te naturalne ktore zakupilam zrobily cos strasznego z moja skora głowy, napewno nie moge miec czystych wyciagów ze swierzych roslin(aloes, zyworódka itp) bo zostaje zasypana krostkami ( tutaj akurat chodzi o twarz).
OdpowiedzUsuńWynika z tego ze to ze ziola nie sa pierwsze na liscie w danym produkcie nie powoduje go gorszym tylko nie moze byc zbyt skoncentrowana dawka bo inaczej konczy sie to własnie tak jak u mnie , i podobnie jest z róznego rodzaju serum, skora nie ma az takiego zapotrzebowania na niektore składniki i zamist wygladac lepiej jest ociezała, zmeczona i przesycona aktywnymi skłądnikami a w najgorszym wypadku wychodzi wysypka jak u mnie :D.
Zupełnie odwrotnie niż u mnie, ja praktycznie prawie całą pielęgnację zamieniłam na tą naturalną, mydła, ocm, tonik i płukanka z octu, aloes, naturalne masła i balsamy no co się da, teraz zrobiłam zamówienie na rosyjskie szampony i odżywki i też jak narazie jest ekstra. Jak to ludzie się od siebie różnią :)
UsuńJa pierwsze co to stawiałam na jakieś uczulenie, ale ta teoria z przeciążeniem to w sumie może faktycznie, nie myślałam o tym w ten sposób..
Oj tak jest :) wiekszosc ludzi skupia sie na skłądzie, i owszem skład się liczy , ale pewnych substancji nie mozna dać w takich proporcjach jakie bysmy oczekiwali bo wtedy efekt bedzie odwrotny.
OdpowiedzUsuńStad przykłądowo w odzywkach do włosow nie moze byc jedwab na poczatku listy a jest zamieszczony na koncu, silikony nawet jesli producent je zamieszcza to w okreslonej kolejnosci - począwszy od tych lotnych ktore same usowają sie z powłoki włosa a kończać na tych kotre maja tworzyc powłoke ochronna.
To samo jest z substancjami naturalnymi , jesli czegos dadzą za duzo dany kosmetyk zamiast pielegnować zacznie powodowac szereg skutków ubocznych. Przykłądowo kosmetyki profesjonalne , sa bardzo skoncentrowane- bo maja działać natychmiast- jesli owa osoba korzystała by z takiej dawki kosmetyków skoncentowanych na codzien to wyobraż sobie co by sie stało ;)
Wiekszośc kobiet o tym zapomina , uparcie dąrzy ze zle wyglądają , i owszem mogą zle wygladac nawet po uzyciu super drogich kosmetyków a to dlatego ze są tak dobre :P a nieumiejetne stosowanie szkodzi ;) Więc znow powiedzenie "mniej znaczy lepiej" ma tu doskonałe odzwierciedlenie :)
No i ważny jest też sam proces produkcji, jakość składników i pewnie milion innych rzeczy, których się nawet nie domyślamy :) Więc znowu, to nie taka prosta i oczywista sprawa :)
UsuńPodoba mi się: "mogą zle wygladac nawet po uzyciu super drogich kosmetyków a to dlatego ze są tak dobre :P" Nieumiejętne stosowanie i wychodzi kaszana i zdziwienie, że co mi sprzedali :) Rzecz na co dzień: gliceryna w kremie, mało kto nornalnie wie, że trzeba ją stosować w zależności od wilgotności, bo przy suchym powietrzu zamiast nawilżyć jeszcze przesuszy skórę. Na opakowaniu tego nie piszą, w necie przy informacjach o glicerynie tez nie zawsze, wychodzi na to, że trzeba ciągle zgłębiać wiedzę, żeby w miarę świadomie odkryć swoją drogę pielęgnacji i uniknąć co gorszych wpadek. A nie każdemu się chce wczytywać, albo czyta się po łebkach, a później jest jeszcze gorzej, bo ktoś coś tam wie, ale nie do końca i znowu źle używa, albo błędnie ocenia. I to się też tyczy wiarygodności recenzji, często negatywy wystawiane są niesłusznie, ale nitk nie wie wszystkiego, żeby każdego takiego babola wyłapać, więc lepiej z góry się nastawić na opcję ograniczonego zaufania :) Kurdę, neguję po cześci właśnie zasadność swojego bloga i reszty urodowych :P
hehehe e tam ;) nic nie negujesz tylko dopuszczasz jeszcze inne opcje , a to oznacza ze ciągle się rozwijasz zarówno pod względem tego co jest wazne i mniej ważne ;)
OdpowiedzUsuńTo co serwują nam firmy na ulotkach półkowych itd to pół bidy , drugie pół to włąsnie brak wiedzy ludzi którzy zaopatrują innych w te produkty i to nie tyczy się tylko pani w sklepie, ale i kosmetyczek , lekarzy.
Czesto wychodzimy z gabinetu z zadowoleniem ze nikt nas nie zignorował , poświecił wiele uwagi , ale gdy juz jestesmy w aptece i mamy reklamówke pełną rózności w domu zaczyna sie najczęsciej koszmar ;)
Od co własnie jednych to zniechęca i psują opinie produktu, a innych zmusza do myślenia ze cos jest nie tak i szukają powodu... Owszem moze byc i tak ze ewidentnie czegoś nie tolerujemy , ale innym napewno moze sie przydać :)