A zaczęło się tak: z pewnej internetowej drogerii przybył do mnie atomizer do perfum, na który miałam już chrapkę od miesięcy. Rzecz dość droga jak na mały gadżecik, ale podobno i jakość świetna i pomysł dobry, więc uznałam, że warto. Jeśli nie kojarzycie produktu:: "Travalo to kieszonkowego rozmiaru atomizer, uzupełniany bezpośrednio z twojego ulubionego atomizera perfum zaledwie w kilka sekund. Bez przelewania, bez rozlewania." Brzmi fajnie, ale ja nie o tym, recenzja wkrótce :)
Zgrzytam zębami, w końcu nie tak to miało wyglądać, gdzie teraz są te wszystkie cudowne filmiki i pełne zachwytów opisy? Żeby to chociaż zdażyło się po kilku miesiącach użytkowania a nie w pierwszym dniu znajomości. Spróbowałam napełnić go jeszcze strzykawką, ale nic z tego, połowa perfum zmarnowana.. Zrażona i obrażona schowałam nieprzyjaciela głęboko na kilka tygodni. Po tym czasie zaświtała mi myśl, reklamacja. Na stronie drogerii wyczytałam że produktów uszkodzonych mechanicznie nie przyjmują, nie wiem jak to się ma do faktu, że to uszkodzenie nie wynikło z mojej winy, ale uznałam, że nic tam nie zdziałam i zajrzałam na stronę główną Travalo.com
Patrzę: zakładka "wsparcie", wchodzę: "gwarancja", poniżej jakieś zasady o polubieniu na FB żeby ją przedłużyć i ogólnie coś dziwnego, a jeszcze niżej formularz kontaktowy. Nie zamierzałam niczego "lubić" tym bardziej, że mój stosunek lubiący wtedy nie był ani trochę i pełna buntu przystąpiłam do wypełniania ankiety, a bunt objawił się głównie tym, że na anglojęzycznej stronie nie siliłam się na używanie języka angielskiego. Pisałam więc po polsku, a co! Napisałam, wyłączłam stronę i pomyślałam, że tyle co sobie popisałam, w najlepszym przypadku odpowiedzą za miesiąc.
Mija kilkanaście (!) minut: mam nową wiadomość na poczcie. Było krótko, poproszono mnie o zdjęcie całego Travalo i uszkodzenia. Zdjęcia odrazu zrobiłam, wysłałam, odpowiedź: proszą o adres do wysyłki i przepraszają za sytuację. Wow! Ja do nich po polsku, oni wszystko rozumieją, tylko odpisują po angielsku, żadnych wykrętów i udowadniania, że to moja wina. Całą reklamację załatwiłam w kilkanaście minut dwoma mailami. Myślę sobie, dobra, fajnie, jestem pod wrażeniem, ale ciekawe ile teraz będę czekać, bo wysyłają chyba z Wielkiej Brytanii. Mija dokładnie 10 dni i znajduję awizo. Czekałam akurat na dużą paczkę, więc zdziwiłam się malutką kopertą. Otworzyłam jeszcze na poczcie, a tam moje nowe Travalo i to w tym samym kolorze co poprzednie :) Podkreślam: czekałam całe 10 dni na paczkę z za granicy! I to w sprawie reklamacji, gdzie z takimi rzeczami z reguły raczej się nie spieszą.
I co Wy na to? :) Bo ja zyskałam wiarę w ludzką rzetelność i dbanie o klienta. Jednak wygląda na to, że się da. Jak dla mnie ich znaczek ze strony w pełni zasługuje, na to aby tam być:
Można bez wyrzutów sumienia polubić na fb :D
OdpowiedzUsuńTeraz tak :)
UsuńI takie podejście do klienta mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńja się czuję w pełni usatysfakcjonowana :]
Usuńsuper się zachowali. rozumiem, że teraz wszystko działa? :P
OdpowiedzUsuńDziała świetnie, a gumka nawet nie draśnięta :)
Usuńjakby wszystkie firmy miały takie podejście do reklamacji.. ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. A to powinna być norma..
Usuńjestem pod wrażeniem i w sumie pierwszy raz się z czymś takim spotkałam, bo przeważnie jest: "uszkodzenie spowodowane z Pani winy, reklamacji nie przyjmujemy"
OdpowiedzUsuńDokładnie. Żeby się jescze jakoś zacinał, czy coś to może bardziej nadaje się do reklamacji, ale uszkodzenie mechaniczne uszczelki?.. Myślałam, że za Chiny nie przyjmą i będę sobie tylko pluć w brodę, a tu proszę :)
UsuńBrawo dla firmy, podejście bardzo profesjonalne :)
OdpowiedzUsuńNo to czekam na recenzje, ciekawy ten gadżecik ;)
Przyzwyczajona do spychologii a nawet znikania siedzib firm, w których znajdują się moje reklamowane przedmioty O.o, czuję się w tym momencie potraktowana jak księżniczka :)
UsuńCiekawy i bardzo przydatny :) Wygląda burżujsko, ale okazuje się, że jednak ułatwia życie :)
Podejście do klienta godne naśladowania. Szkoda, że niewiele firm tak szybko rozpatruje reklamacje ;(
OdpowiedzUsuńI to firm, które mają siedzibę w kraju klienta, a nie jeszcze za granicą...
UsuńWidać że solidna firma:) Wątpię jednak czy gdyby ta firma była polską firmą miałaby takie samo podejście...
OdpowiedzUsuńNo właśnie też się nad tym zastanawiam.. Szkoda, że nie mogłam tej pochwały dać żadnej polskiej firmie.. Ciągle jednak wierzę, że gdzieś tam w naszym kraju są takie solidne :)
UsuńBrawa dla firmy! I tak powinno się dbać o klientów :)
OdpowiedzUsuńMają moją 100% sympatię i chodzącą reklamę :) Myślę, żę takie dbanie o klientów jest jej najbardziej opłacalną formą ;)
UsuńKieszonkowy atomizer do perfum? :O Ekscentryzm :)
OdpowiedzUsuńHeheh :] Ale bardzo przyjemny i wygodny :D
UsuńA to już zupełnie indywidualna kwestia, ja za zapachem czekolady, wanilii, cynamonu itp. pójdę w ogień, a chociażby moja mama krzywi się patrząc na moje balsamy, bo sama woli zapachy takie jak zielona herbata czy drzewo herbaciane :D
OdpowiedzUsuńMiałam sobie taki zakupić :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł taki wygodny i elegancki!
OdpowiedzUsuńBuziaczki :*:*
fajna sprawa:)
OdpowiedzUsuńwow, a ja się spodziewałam,że napiszesz,że jak zwykle dupa z reklamacją itd.
OdpowiedzUsuńświetnie!
Też się tego spodziewałam, kiedy wysyłałam do nich pierwszą informację :P Na szczęście nie musiałam dołączać do grona niezadowolonych, aczkolwiek "nie zdziwionych" ;)
UsuńJak widać czasami się uda :)
OdpowiedzUsuńCiekawe urządzonko, będę czekać na prawidłową recenzję;) A firmie z pewnością należy się ta odznaka, co zagranica, to jednak zagranica :P
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Cię zainteresowało :] Miło, kiedy firma umieszcza informacje i onzaczenia, które rzeczywiście spełnia :)
Usuńszkoda, że nasi sprzedawcy jeszcze długą się będą uczyć takich zachowań, bo w większości przypadków jest jeszcze daaaleko :(
OdpowiedzUsuńNiestety :( Może jednak doczekamy dnia, w którym takie traktowania klienta będzie normą, również u nas.
UsuńGratuluję szybkości działania, ja natomiast takich gadżetów nie potrzebuję :)
OdpowiedzUsuńW sumie nie jestem zaskoczna z racji tego, że sama mam w pracy kontakt ze zwróconym towarem (niestety nie jest to nic bliskiego kosmetykom) i wydaje mi się, że w Anglii nie podchodzą do tego wszystkiego aż tak formalnie i surowo. Mam nadzieję, że i w Polsce powoli niektóre rzeczy zaczną się z czasem zmieniać na lepsze...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, formalności nie było praktycznie żadnych. W życiu jeszcze nie spotkałam się z firmą, której wystarczyłyby 2 krótkie maile i kilka zdjęć. Czuje się, że po drugiej stronie też są ludzie. Aż chce się wracać po nowe produkty i to najlepsza reklama. Zazdroszczę Ci, że masz taki komfort na codzień.
UsuńTutaj nie dość, że towar trzeba samemu odesłać, opisać, firma musi go jeszcze dokładnie zlustrować, po czym najczęściej po całym zamieszaniu i tak stwierdza, że uszkodzenie pod gwarancję nie podlega. Żałują tych paru produktów, które mieliby wymienić, ale i tracą na tym, bo ludzie już nie chcą wracać. Pazerność nie popłaca. Tylko szkoda, że jeszcze tak mało przedsiębiorców to widzi.
WOW zamawiam swoje Travalo! gdzieś wyczytałam, że dają dożywotnią gwarancją :D
OdpowiedzUsuń