O moim kolejnym kroku oddalającym mnie od produktów chemicznych i drogeryjnych pisałam w przed poprzednim poście. Tym razem porzuciłam domestosowe, wyżarające, pasty, pędzone na chemii i ten właśnie krok był milowym w moim życiu. Ogólnie naturalna pielęgnacja szalenie mi służy, nie tylko ze względu większego bezpieczeństwa, ale zwyczajnie takie produkty sprawują się u mnie o niebo lepiej. Wiem, że nie u wszystkich tak jest, niektórym chemia służy lepiej. Mi nie i bardzo się cieszę, że nie muszę na niej polegać :)
A naturalne pasty to już dla mojej problematycznej szczęki bezapelacyjny dar z niebios. Co mnie dręczyło można poczytać TU.
Dzisiejsza pasta również rozwiązuje moje problemy, jednak będzie odpowiedniejsza dla osób, które jednak potrzebują czegoś mocniejszego, orzeźwiającego kopa i hektolitrów piany.
Chociaż do Dabura trzeba się przyzwyczajać jeszcze dłużej, bo w pierwszym kontakcie jest o wiele nieprzyjemniejsza niż ta z Lavery. Niestety, to może odstraszać, ale warto przezwyciężyć wielkie fuuj wychodzące z głębi gardła, ponownie otworzyć umysł, a najlepiej wcześniej przeczytać moją pochlebną recenzję i wytrwać. A później cieszyć się lepszym życiem :D
Czemu jest taka fuuj: Pomijając przypominający smarki, niestandardowy kolor:
chociaż jak najbardziej ziołowy; i uspokajający naszą czujność standardowy zapach, zwyczajnej, ziołowej pasty, mamy SMAK. Poprzedniczka była słona. Ta smakuje jak mydliny z perfum. Coś obrzydliwego, pierwsze 2 dni z nią były ciężkie. Już miałam ochotę odstawić ją w wieczne zapomnienie i poczekać aż się przeterminuje, żeby wyrzucić bez wyrzutów sumienia, bo nawet nie miałam co próbować jej komuś oddać. Nikt z moich ":chemicznych" znajomych nie miałby motywacji żeby się z nią męczyć. Na szczęście ja wykrzesałam uwalone mydlinami resztki swojej i wytrwałam tych kilka dni. Było ciężko, ale to prawda, że człowiek przyzwyczai się do wszystkiego, a do zmiany smaków już całkiem. Inaczej w życiu nie zeszłabym z dwóch łyżeczek do jednej, przy słodzeniu herbaty :P
I chociaż ten okropny posmak czułam jeszcze z pół godziny po wypłukaniu ust, po tygodniu przestałam zwracać na niego uwagę i w sumie można uznać, że teoretycznie zniknął. Lepiej jednak nie robić sobie przerw, kiedy już wypracuje się taki etap :P No chyba, że ktoś jest totalnym wariatem i mu akurat przypasuje. Zdarzają się tacy ludzie :>
Czemu warto fuuj przezwyciężyć: Jeśli pasta z Lavery okaże się w czyimś odczuciu zbyt delikatna, ta powinna być czymś pośrodku między tamtą a tymi drogeryjnymi. I nadal bez podejrzewanego o szkodliwość fluoru. Niestety z SLS i to jest jej jedyny minus. Stąd te niebotyczne ilości piany. Na szczęście dalej mamy kupę ziołowych ekstraktów i nie mamy sztucznych barwników i konserwantów, więc honor uratowany.
Doczyszcza świetnie, nie podrażnia, nie wysusza okolic ust, a po myciu nie mam w buzi kapcia, jedynie ten obrzydliwy posmak :) I co najważniejsze, moje stany zapalne nadal są utrzymywane w ryzach, czego nie doświadczałam przy zwykłych pastach.
No i wydajność. Przy takim wskaźniku pienienia, do mycia wystarczy mi mała kropelka wielkości ziarunia groszeczka. Nie wiem więc, kiedy mi się skończy :P
Cena: 12zł/100ml
fuuuuj ja bym nią nie myła dx
OdpowiedzUsuńpasta musi smakować!
Wolę chyba pozostać przy chemicznej paście :p
OdpowiedzUsuńDla mnie pasta musi być mocno miętowa... no taka świeża ^^
OdpowiedzUsuńmi pasta musi smakować, ale nie może być za ostra ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawilas mnie nia :)
OdpowiedzUsuńJa lubię elmexy ;) wydają się w miare zdrowe ;D Tą musiałabym wypróbować nim kupię ;)
OdpowiedzUsuńNie znam ani firmy ani produktu,ale lubię ziołowe pasty do zębów :)
OdpowiedzUsuńMoże i zdrowsza, może i lepsza dla ząbków, ale kurde, ja bym chyba nie przeżyła jednak tego fuuuuj, mimo, iż przeczytałam, że jednak da się :P
OdpowiedzUsuńPs. Też walczę z ograniczaniem słodzenia. Czasami uda mi się zejść z 2 na 1,5, Chciałabym ograniczyć się do 1, ale ciężko jest :P
Jak tak czytam komentarze, to chyba jestem jakimś ewenementem, że dałam radę i nie wymiękłam :P
UsuńJa chciałam się ograniczyć do 0, ale nie ma takiej opcji, nawet się nie oszukuję, trochę stałej słodyczy w życiu jednak musi być :P
chyba bym sie na nia nie pokusila ;) Pasta musi mi smakowac ;))
OdpowiedzUsuńwygląda raczej odstraszająco ;x
OdpowiedzUsuńMnie jakoś nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : probkowo.blogspot.com
U mnie dużo o tym co ZA DARMO można wyrwać z sieci i nie tylko.
+ obserwuję i dodałam do blogrolla ;)
Nie słyszałam o tej paście, ale chyba bym się na nią nie zdecydowała ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :))
Teraz sobie przypomniałam, że miałam taką pastę tyle że w pomarańczowym opakowaniu. Chyba jakaś anyżkowa była ;)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć!
OdpowiedzUsuńOstatnio odkryłam naturalne pasty i jestem zachwycona!
Własnie sobie kliknęłam 2 kolejne, ale tej jeszcze nie miałam.
Jest przepaść między nimi a tymi zwykłymi prawda? :)
UsuńJeśli dbałaby o moje zęby to bym jakoś przezwyciężyła ten dziwny smak :)
OdpowiedzUsuńTylko z tego powodu ze mną została :)
UsuńTestowałam ją, smak ma nie ciekawy ale jest fajna.
OdpowiedzUsuńNo "ciekawy" to on jest i to jak :D
UsuńStraight to the point and well written, thank you for the information
OdpowiedzUsuńfor mac online games
Nigdy jej nie testowałam ...może kiedyś wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńojjj ciężko by było ze mną żeby się przestawić.. No ale skoro ja z 2 łyżeczek cukru w herbacie zeszłam do zera to już tym bardziej powinno mi to się JAKOŚ udać ;)
OdpowiedzUsuń"Pasta musi smakować" a czy pasta jest do jedzenia, że musi smakować?.
OdpowiedzUsuńUżywam Dabur Neem od 4 lat, z daleka trzymam się od past chemicznych i z fluorem.
:D Siostro!
UsuńMiałam ją i też mi nie smakowała :)
OdpowiedzUsuńSmakowanie, smakowaniem byleby była skuteczna :)
OdpowiedzUsuńprzy kazdej pascie do zebow wystarczy mala kropelka pasty wielkosci groszku
OdpowiedzUsuńSpróbujcie ajony bez fluoru - ja uważam, że jest całkowicie inna, widzę jakie wywołała u mnie zmiany. Zaczęłam będąc w ciąży, później okazało się, że ma fajny wpływ na moje zęby. I zadowalający efekt - uzyskany.
OdpowiedzUsuńOo nie słyszałam o niej jeszcze, gdzie ją można dostać?
UsuńCiekawa sprawa z ta pastą do zębów, fajnie że jest taka wydajna, musze spróbować :)
OdpowiedzUsuńFajny blog! Zaciekawiłaś mnie tą pastą, ale sama nie wiem, bo z jednej strony chciałabym spróbować,a z drugiej nie wiem czy udałoby mi się po pierwsze przełamać a po drugie wytrwać przy takiej paście. Stosowałam już maski na ciało z nieprzyjemnie pachnących liofilizowanych alg, na twarz się odważyłam. Muszę to przemyśleć
OdpowiedzUsuńA mi ten smak się podoba, od zawsze szukałam takiej odświeżającej pasty, używam jej od kilku lat, próbuję innych i zawsze wracam do tej. Śmieszy mnie to wasze oburzenie i nazywanie obrzydliwą. Ma właśnie fajny ziołowy smak i mega czyści.
OdpowiedzUsuńCiężko jest znaleźć produkt idealny dla siebie, a szczególnie to się tyczy kremów do twarzy :/
OdpowiedzUsuń